niedziela, 13 stycznia 2013

51 rozdział "Ty zawsze nawalisz"


  Następnego dnia rano o 8.
  W kuchni przy stole na krześle spała Any. Na stole stała kawa. Dul weszła do pomieszczenia. Usiadła na krześle.
- Pobudka!- Krzyknęła. Any się zerwała.
- Ojej przepraszam. Obudziłam Cię?- Spytała Dul.
- Boże... Dulce to Ty?
- O ile wiem to tak.
- Jestem taka obolała... Przez całą noc nie zmrużyłam oka.
- Na prawdę przez całą noc? A jak to zniósł Poncho?
- Wylądował w szpitalu.
- Skarbie. Coś Ty mu zrobiła?
- Dostał zapalenia wyrostka.
- Wyrostek. Pierwszy raz słyszę żeby ktoś to tak wnazywał- Mówiła ciągle ze śmiechem Dul.
- Dulce! Pochorował się jak tylko wstaliśmy od kolacji. O drugiej nad ranem wycieli mu ślepą kiszkę.
- Poważnie? Ale nic mu nie będzie?
- Nie... Tylko lekarz powiedział, że pewnie prześpi cały dzień.
- Czyli ogólnie Happy End.
- Właśnie. Niestety nie!- Powiedziała i nalała sobie trochę kawy do kubka. Wypiła za jednym łykiem i wyjaśniła: Powiedział mi, że mnie kocha.
- Lekarz tak? Chociaż przystojny?
- Nie lekarz. Poncho!
- Poncho powiedział, że Cię kocha?
- Tak!
- Noo... Na reszcie!
- Dulce!
- Co Dulce? Lepiej mów co mu odpowiedziałaś!
- Nic. Urwał mu się film.
- Ja nie wiem, że Ty zawsze nawalisz.
- Dulce!
- Krótka piłka. Co do niego czujesz?
- Jest moim przyjacielem.
- Nie odpowiadasz na moje pytanie, więc zadam pomocnicze. Kochasz go czy nie?
- A jeżeli go nawet kocham? Ale i tak z tego nic nie wyjdzie? A potem nawet nie będziemy się lubić? A on z powrotem przeprowadzi się do rodziców? Albo wgl da kolejną szansę Valerii? A ja już nigdy nie nauczę się używać zapałek?!
- A jeśli Poncho wyjdzie? Jeśli wyjdzie i wszystko będzie dobrze ale tak na prawdę dobrze. - Any się uśmiechnęła- Any nie bądź frajerką, porozmawiaj z nim.- Any znów się uśmiechnęła po czym posmutniała i stała się poważna.
- A jeśli on nie to miał na myśli? A jak w ogóle nie pamięta, że to powiedział?
- A jakby babcia miała wąsy?
- A dlaczego na każde moje pytanie musisz odpowiadać pytaniem?
- A na prawdę tak robię? ... No nie bądź tchórz. Porozmawiasz z nim czy nie?
- Nie jestem tchórzem! Oczywiście, że z nim porozmawiam! ... Pod warunkiem, że on zacznie.

   W szpitalu:
- Anahi, Anahi....- Poncho mówił przez sen dotykając rąk. Następnie podniósł się z łóżka i chciał pocałować pielęgniarkę, ale nagle się obudził.- Pani nie jest Anahi.- I położył się z powrotem.
- Ale tego pan mi nie musi mówić. Operacja się udała, proszę nie wykonywać gwałtownych ruchów.
- Tyle strachu o nic co? Wszyscy się martwili i w ogóle.
- Nie no ja nie. Ja pana nie znam.- Mówiła nastawiając termometr pielęgniarka.- Ale ta pana dziewczyna to lekko spanikowała.
- Anahi? No tak myślała, że mnie otruła.
- A nie... Tym się w ogóle nie przejęła.- Powiedziała i włożyła termometr do buzi Ponchowi. - Zaczęło ją telepać dopiero w tedy kiedy wyznał jej pan miłość.- Poncho wypluł termometr.
- Ja? Ja tak powiedziałem? Ja?
- Też nie mogłam uwierzyć- Powiedziała i włożyła mu z powrotem termometr do buzi.
- 0 nie jak mogłem przecież to moja przyjaciółka praktycznie rodzina!- Poncho wyjął termometr.- I co teraz?  Jezu co sie ze mną dzieje ? Co ja mam zrobić!?
- Włożyć to sobie do ust i nie wypluwać. Tak żebym mogła spokojnie zmierzyć temperaturę i pójść do domu.- Z powrotem włożyła termometr.
- Super. Ale się popisałem- Znów wypluł.- Pewnie wszystko zepsułem przestraszyła się i teraz nie będzie mnie chciała znać. Mało mam już tych kłopotów?
- Koleszko. Ostrzegam. Jeśli jeszcze raz to wyplujesz zastosuję radykalnie inne podejście.- Powiedziała i odkryła Poncha z kołdry.-  Rozumiemy się czy zademonstrować?- Poncho pokiwał głową i otworzył buzię.- Słuszna decyzja.- Pielęgniarka z powrotem włożyła termometr do buzi Poncha. Do sali weszła Anahi z doniczką z kwiatami.
- Cześć!- Powiedziała. Poncho na to jakieś "mhhyyymih" a potem zaczął coś jęczeć do pielęgniarki. Any podeszła z kwiatkami.
- No dobra trudno. - Pielęgniarka wyjęła termometr.- Położyła swoją dłoń na jego czole- 36 i 7- Powiedziała z uśmiechem i schowała termometr.
- Jak się czujesz?- Anahi
- Jak by mi rozcięli brzuch i wycięli wnętrzości .
- No bo to mniej więcej tak przebiega- Pielęgniarka.
- To dla ciebie - Any pokazała mu kwiaty.
- Dzięki lubię kwiatki. - Any wyciągnęła kwiaty do Poncha. Poncho wyjął karteczkę, a Any odstawiła doniczkę na stolik.
- "Szybkiego powrotu do zdrowia"- Przeczytał Poncho.- Słuchaj. jeśli chodzi o wczoraj...
- Tak?
- No wiesz było świetnie kolacja i w ogóle wszystko aż do momentu jak mnie wieźli na operację.
- Zabawne, że o tym wspominasz, bo...
- Tak?
- Bo pewnie wiesz, że byłeś pod wpływem 'głupiego Jasia'?
- No dokładnie. Mózg się lasuje po prostu "zzzzzzzzzp"
- Pewnie nie pamiętasz co mówiłeś.
- Szczerze mówiąc to jedną rzecz akurat pamiętam.
- Co? Co powiedziałeś?
- Powiedziałem... Mhmm... Powiedziałem...- pomyślał- Powiedziałem .... "Ała?"
- Właśnie. Dokładnie tak to zapamiętałam! To co? Pewnie jesteś zmęczony? Wpadnę do Ciebie wieczorem.- Gdy była już pod drzwiami zamachała do niego, a on odmachał. Wyszła. Po chwili wróciła, ale Poncho "spał". Więc wyszła. Poncho otworzył oczy. I dalej poszedł spać...

__________________________________________
Powered By Blogger