- Już wszystko dobrze skarbie - Ucker pocałował Dul w czoło
- Ale ja dalej... Dalej nie potrafię ci wybaczyć... Ja wiem... Wiem, że to nie twoja wina, ale te zdjęcia. Te zdjęcia, które zobaczyłam dalej wytwarzają ból w moim sercu.
- Czyli nie wybaczysz mi?
- Próbuję. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię. Na razie nie możemy być razem. To cały czas jest we mnie. Nie potrafię tego opanować. Proszę, daj mi trochę czasu.
- Rozumiem kochanie. Będę czekał ile tylko zechcesz. Chcę żebyś po prostu była szczęśliwa. Kocham Cie.
- W zasadzie to ja Ciebie też.- Dulce wtuliła się w Uckera.
Tym czasem reszta rozważała co teraz może się tam dziać.
- Myślę, że wszystko sobie wytłumaczyli a teraz w tym momencie się całują.- Chris.
- A ja myślę, że jednak zrobią sobie przerwę. Dul za bardzo cierpiała. Musi odreagować i odpocząć od bólu.- May
- No właśnie zgadzam się z May. Dulce potrzebuje czasu. Zawsze taka była- Tłumaczyła Any.- A ty tylko o tym całowaniu Chris.
- No, ale już po nim tak nie jeździj. Dobrze się dzisiaj spisał.- May.
- I...?- Chris.
- Co i? - May
- Chyba zasłużyłem na dużego buziaka?
- Hahah... Nie dużego, tylko w policzek, nie myśl sobie.- May. Chris nastawił policzek, a gdy May miała go pocałować odwrócił głowę w jej stronę i wczepił się jej w usta. Całowali się przez jakieś 20 sekund. W tedy przyszli Ucker i Dulce przytuleni do siebie. Wszyscy się do siebie uśmiechnęli i znów patrzyli na całującą się parę.
- May chodzi o to, że ja się na prawdę w tobie zakochałem.- Powiedział Chris. Reszta nie wiedziała o co chodzi z tym ' na prawdę ' , ale nikt nic nie mówił. May uśmiechnęła się do niego.
Potem zaprowadziła go do pokoju chłopaków.
- Chris to było na serio?
- Tak. Odkąd udajemy tą parę, zakochałem się w tobie. Tzn od początku mi się podobałaś, ale teraz na prawdę.
- Chris. Nie możemy być na prawdę. Nawet Cię polubiłam nie psujmy tego. Po za tym ja kocham innego. Przepraszam.
- Jak to? Rozumiem, ale kto jest tym kimś?
- Kocham Maksa. Nie bądź zły. Na pewno kogoś sobie znajdziesz.
- Maksa? A co z tym ślubem? Wiesz, nie chcę być rogaczem, a po za tym jakoś nie mogę uwierzyć, że to na serio.
- Nie wiem, mamy czas do wiosny żeby coś wymyślić.
- LUDZIE, LUDZIE! Jak mogliśmy zapomnieć?!- Po mieszkaniu biegała Any.- Za godzinę mamy być w studio nagrywać płytę!!
- Masakra zapomniałam. - Powiedziała May do Chrisa i wybiegła z pokoju do pokoju chłopaków. Przy szafie zastała Dul. - O jesteś szukasz czegoś? Weź mi też coś doradź bo nie mam głowy.
- No ja właśnie też.- Dul
- Że co? Kobieto ty zawsze masz pomysły.
- No właśnie.
- Pozwólcie, że zabłysnę- Do akcji wkroczyła Any.- Dul to dla ciebie- Any wybrała ubrania i dodatki i podała je przyjaciółce. - A to dla ciebie May- Podała czarnulce zestaw. Następnie zrobiły sobie makijaż, Dul wprowadziła pewne poprawki na Any i May.
W rezultacie dziewczyny wyglądały tak:
- May nie rozumiem jak możesz nie mieć żadnej bluzki z odsłoniętym brzuchem- Dul. -Ja mam same takie, ale sie troche podtopiła większość i mało mi zostało.
- No, a mi normalne podtopiło i zostały mi same z odsłoniętym brzuchem. Będziemy się musiały wymieniać- Powiedziała ze śmiechem Any
- A ja jakoś nie nosze takich.- May.
- No ja też nie nosiłam. Do czasu jak na dworze jest 40*C .- Any. - Co zrobić. Ale dobra musimy się zbierać.
RBD dotarło do studio.
- Witajcie, jesteście w sam czas.- Przywitał RBD Enrique.- Macie piosenki?
- Tak są, tu masz teksty i muzykę- Ucker podał Enriqowi rzeczy.
- Okej to możemy zaczynać.- RBD weszło do pomieszczenia, a Enrique razem ze specjalistą od dźwięku i całej reszty do (nw jak to nazwać) dźwiękowni.
http://www.youtube.com/watch?v=jLG8UXEb4NU (tutaj macie całą kolejność, wszystkie piosenki- włączcie : D )
Wszystkich przeszły ciarki gdy usłyszeli muzykę od Rebelde. Anahi poczuła się ważna w końcu to ona zaczynała. Anahi z Poncho spoglądali sobie głęboko w oczy. Anahi zaczęła. Razem z Poncho wczuli się w słowa piosenki. Gdy wkroczyła reszta, wszyscy śpiewali z wyczuciem i ogólnie myśleli co śpiewają.
Tak minęło 38 minut.
- Gratuluję RBD nagrało swoją pierwszą płytę!- Powiedział Enrique.Całe RBD zaczęło szaleć ze szczęścia.- Teraz przedstawię wam waszego menagera. Zza drzwi wyszedł Maks.
- Maks? - Wszyscy byli zdziwieni. W końcu kolejna branża Maksa.
- Maks jest moim chrześniakiem. Zna się na rzeczy. Myślę, że zgadzacie się na współpracę z nim?
- Pewnie!
- Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze współpracować.- Maks.
- Pewnie! Bardzo się cieszymy, że akurat ty będziesz naszym menagerem.- Any.
- To super. Od teraz to on będzie z wami jeździł na wszystkie koncerty. Zaczniecie od tego w Hiszpanii. To będzie wasz debiut. Macie się postarać, bo będę was oglądał. Możecie się szykować, za tydzień ruszacie.
- Boże, jesteś wielki Enrique, kochamy Cię!- Powiedziała Any i wszyscy zaczęli się do niego tulić.
______________________________________________
środa, 30 stycznia 2013
52 rozdział "Ale ja dalej nie potrafię ci wybaczyć"
Minął tydzień od operacji Poncha. Była połowa sierpnia. Enrique załatwił RBD koncert w Hiszpanii. Banda musi jedynie nagrać jeszcze kilka piosenek do płyty Rebelde i spokojnie będą mogli wyruszać na koncert przy okazji promując swój pierwszy album.
Tym czasem na próbie:
- Ludzie skupcie się! Za półtora tygodnia występ a my nie mamy piosenek! - Krzyczała May.
- No ja mam kilka.- Odezwała się Any.- Ale nie... są beznadziejne...- Powiedziała po chwili.
- Jasne o każdej swojej piosence tak mówisz- Powiedział Poncho i przeczytał tekst piosenki "Salvame". - Any wow myślałaś o kimś gdy to pisałaś?
- Może...
- Może? Powiedz.
- Nie czas na to. Mam jeszcze Cuando El Amor Se Acaba, ale ta piosenka będzie dla May. Proszę- Powiedziała Any i podała jej tekst.
- A ja mam Fuego i Santa No Soy. To zaśpiewamy z dziewczynami.- Powiedziała Dulce.
- Okej czyli mamy już komplet! 11 piosenek. Dzisiaj je przetrenujemy, jutro pójdziemy do studia i nagramy wszystko na płytę!- Any.
Przez cały dzień śpiewali jedynie piosenki z Rebelde. Następnego ranka:
- Chris gdzie idziesz?- Spytał Ucker wychodzącego chłopaka.- Pamiętasz, że dzisiaj idziemy nagrać płytę?
- Tak. Umówiłem się na chwilę z kolegą. Niedługo wrócę.
- Okej!
- Ej, a śniadanie?- Spytała May
- Zjadłem wcześniej.
- Aha. No okay...
Chris wyszedł.
Chris wyszedł.
- Ludzie co chcecie na śniadanie?!- Rozległ się głos May.
- Ja jakieś kanapki.- Ucker.
- Mi też. Z ogórkiem, pomidorem, sałatą czy coś.- Dul.
- OK- May.
- Co ty nigdy nie zjesz czegoś kalorycznego tylko jak jakiś królik. Tylko marchewka i sałata.- Any.
- No to co dla ciebie Any? I dla Ciebie Poncho?
- Mam ochotę na Chilaquiles. - Powiedziała Any.
- O właśnie zgadzam się z tobą. Dla mnie to samo.- Poncho.
- Okej, będzie za jakieś 30 minut Chilaquiles, a kanapki za 10.
- Ok- Wszyscy.
Po 15 minutach przyszedł Chris z jakąś płytką w ręku. Dul właśnie jadła, Ucker skończył, May szykowała Chilaquiles, a Poncho z Any czekali w salonie. Ucker sie do nich dosiadł.
- Any i Ucker dobrze, że jesteście!- Powiedział Chris.
- Co się stało?- Any.
Chris usiadł na kanapie i powiedział do nich szeptem ze zwrotem do Uckera:
Chris usiadł na kanapie i powiedział do nich szeptem ze zwrotem do Uckera:
- Na tej płytce mam dowód tego, że wcale nie zdradziłeś Dul.
- Jak to? Mówisz serio? Co tam masz?
- Monitoring z szatni. Wszystko jest.
- Chris jesteś boski!- Powiedziała Any i się do niego przytuliła.
- Dobry z Ciebie kumpel- Ucker poklepał Chrisa po plecach.
- Spoko, nie ma problemu. - Wzruszył ramionami Chris.
- Wiedz, że zawsze będziesz mógł na mnie liczyć.
- Ty również.
- Na prawdę wielkie dzięki.- Następnie Ucker sprawdził płytkę po czym przyszedł z powrotem.
- Dobry z Ciebie kumpel- Ucker poklepał Chrisa po plecach.
- Spoko, nie ma problemu. - Wzruszył ramionami Chris.
- Wiedz, że zawsze będziesz mógł na mnie liczyć.
- Ty również.
- Na prawdę wielkie dzięki.- Następnie Ucker sprawdził płytkę po czym przyszedł z powrotem.
- To jest to! Tylko jak skłonić Dul by to obejrzała...
- Mam pomysł! Zostaw to na mojej i May głowie.- Powiedziała Any, wzięła płytkę od Uckera i poszła do kuchni. Dul na szczęście jeszcze jadła.
- May choć na chwilę.
- Ale moje Chilaquiles!
- Nie ucieknie. Słuchaj. Mam tu płytkę z dowodem, że Ucker nie zdradził Dul. Plan jest taki: Idziemy oglądać z Dul jakiś film. Żeby nie było podejrzane, jakąś komedie romantyczną. Na prawdę włączamy ten filmik. Wychodzimy i zamykamy ją w pokoju. Potem wejdzie do niej Ucker. Kapujesz?
- Jak najbardziej.
- Więc do dzieła.
- Dul! Chodź obejrzymy film!- May,
- Jak to przecież idziemy nagrać płytę, nie pamiętacie? Cały dzień o tym trąbicie a teraz co?
- No bo znalazłam taki świetny film! Cała prawda o miłości, mówię Ci genialny! I nie taki długi- Any
- O miłości to chyba nie najlepszy pomysł... Nie chcę mi sie oglądać tych bzdur...- Dul popatrzyła drwiąco na Uckera.
- Dulce, no błagam Cię! Chciałam go z wami obejrzeć!- Any dla dobrego aktorstwa uroniła łzę.
- O matko, dobra, ale mam na dzieje, że krótki. Robię to tylko dlatego, że wiem, że nie dasz mi spokoju.
- Dulce, no błagam Cię! Chciałam go z wami obejrzeć!- Any dla dobrego aktorstwa uroniła łzę.
- O matko, dobra, ale mam na dzieje, że krótki. Robię to tylko dlatego, że wiem, że nie dasz mi spokoju.
- I tu masz racje- Any.
Dziewczyny poszły do swojego pokoju. Any włożyła płytę. Zaczynał się jak prawdziwy film.
- To ja pójdę do Chilaquiles, bo zaraz kompletnie się sfajczy.- May
- To ja pójdę z tobą, wezmę jeszcze jakieś owoce!- Any
- A ty oglądaj my już widziałyśmy początek.- May.
Dziewczyny wyszły zostawiając Dul w pokoju. Po cichu zamknęły drzwi na klucz.
- Ucker dawaj teraz ty wkraczasz idź pod drzwi!- Any
- Okay, jak wyglądam?
- No jak zawsze. Idź już!- May.
U Dul:
Dziewczyna zauważyła schowek z instrumentami od sali na której odbywała się impreza urodzinowa Sabriny.
- Jezu co to jest?! Boże dlaczego oni mi to robią? - Dul się popłakała. Na nagraniu było widać Uckera, Sabrine leżących na materacu i... Valerie chowającą się za płaszczami z telefonem. Sabrina totalnie zasłoniła Uckera i na dodatek była w samej bieliźnie.
Zdeterminowana Dul wstała i chciała otworzyć drzwi. Potem zaczęła się dobijać.
- Błagam otwórzcie, dlaczego mi to robicie?!- Zaczęła strasznie płakać i krzyczeć żeby to wyłączyli i przestali ją ranić. Znów popatrzyła na ekran.
Przez łzy zauważyła, że Ucker spał, a właściwie to był nie przytomny tylko Valeria na nim leżała i całowała. Podeszła do telewizora, uklękła i zaczęła się przyglądać z bliska. Coraz bardziej płakała. Tym razem miała wyrzuty o to, że tak ignorowała Uckera i była na niego wściekła. To chyba nie jego wina, ale skąd się tam znalazł... Ta myśl ją dołowała. Może te 2 suki wykorzystały okazję kiedy on zemdlał..
- Ucker..... - Wydusiła z siebie, płacząc i opierając się o ławę na której stał telewizor.
Do pokoju wszedł chłopak. Zobaczył zapłakaną Dul na podłodze.
- Ucker ja nie...- Próbowała coś wydusić. Chłopak podbiegł do dziewczyny i mocno przytulił.
- Już dobrze... Już... - Próbował uspokoić Dul. Dziewczyna jeszcze bardziej płakała.
- Przepraszam.- wydusiła szeptem, przez zaciśnięte gardło.
- Już nic się nie stało...- Ucker gładził ją po głowie i tulił do siebie. Dul zrobiła się spokojniejsza, ale dalej płakała.
- Już nic się nie stało...- Ucker gładził ją po głowie i tulił do siebie. Dul zrobiła się spokojniejsza, ale dalej płakała.
- Przepraszam.. Ja... Ja byłam podła... Nie pozwoliłam ci wyjaśnić...- Mówiła Dul.
- Już wszystko dobrze skarbie - Ucker pocałował Dul w czoło
- Ale ja dalej... Dalej nie potrafię ci wybaczyć...
_________________________________________________________________
- Ale ja dalej... Dalej nie potrafię ci wybaczyć...
_________________________________________________________________
niedziela, 13 stycznia 2013
51 rozdział "Ty zawsze nawalisz"
Następnego dnia rano o 8.
W kuchni przy stole na krześle spała Any. Na stole stała kawa. Dul weszła do pomieszczenia. Usiadła na krześle.
- Pobudka!- Krzyknęła. Any się zerwała.
- Ojej przepraszam. Obudziłam Cię?- Spytała Dul.
- Ojej przepraszam. Obudziłam Cię?- Spytała Dul.
- Boże... Dulce to Ty?
- O ile wiem to tak.
- Jestem taka obolała... Przez całą noc nie zmrużyłam oka.
- Na prawdę przez całą noc? A jak to zniósł Poncho?
- Wylądował w szpitalu.
- Skarbie. Coś Ty mu zrobiła?
- Dostał zapalenia wyrostka.
- Wyrostek. Pierwszy raz słyszę żeby ktoś to tak wnazywał- Mówiła ciągle ze śmiechem Dul.
- Dulce! Pochorował się jak tylko wstaliśmy od kolacji. O drugiej nad ranem wycieli mu ślepą kiszkę.
- Poważnie? Ale nic mu nie będzie?
- Nie... Tylko lekarz powiedział, że pewnie prześpi cały dzień.
- Czyli ogólnie Happy End.
- Właśnie. Niestety nie!- Powiedziała i nalała sobie trochę kawy do kubka. Wypiła za jednym łykiem i wyjaśniła: Powiedział mi, że mnie kocha.
- Lekarz tak? Chociaż przystojny?
- Nie lekarz. Poncho!
- Poncho powiedział, że Cię kocha?
- Tak!
- Noo... Na reszcie!
- Dulce!
- Co Dulce? Lepiej mów co mu odpowiedziałaś!
- Nic. Urwał mu się film.
- Ja nie wiem, że Ty zawsze nawalisz.
- Dulce!
- Krótka piłka. Co do niego czujesz?
- Jest moim przyjacielem.
- Nie odpowiadasz na moje pytanie, więc zadam pomocnicze. Kochasz go czy nie?
- A jeżeli go nawet kocham? Ale i tak z tego nic nie wyjdzie? A potem nawet nie będziemy się lubić? A on z powrotem przeprowadzi się do rodziców? Albo wgl da kolejną szansę Valerii? A ja już nigdy nie nauczę się używać zapałek?!
- A jeśli Poncho wyjdzie? Jeśli wyjdzie i wszystko będzie dobrze ale tak na prawdę dobrze. - Any się uśmiechnęła- Any nie bądź frajerką, porozmawiaj z nim.- Any znów się uśmiechnęła po czym posmutniała i stała się poważna.
- A jeśli on nie to miał na myśli? A jak w ogóle nie pamięta, że to powiedział?
- A jakby babcia miała wąsy?
- A dlaczego na każde moje pytanie musisz odpowiadać pytaniem?
- A na prawdę tak robię? ... No nie bądź tchórz. Porozmawiasz z nim czy nie?
- Nie jestem tchórzem! Oczywiście, że z nim porozmawiam! ... Pod warunkiem, że on zacznie.
W szpitalu:
- Anahi, Anahi....- Poncho mówił przez sen dotykając rąk. Następnie podniósł się z łóżka i chciał pocałować pielęgniarkę, ale nagle się obudził.- Pani nie jest Anahi.- I położył się z powrotem.
- Ale tego pan mi nie musi mówić. Operacja się udała, proszę nie wykonywać gwałtownych ruchów.
- Tyle strachu o nic co? Wszyscy się martwili i w ogóle.
- Nie no ja nie. Ja pana nie znam.- Mówiła nastawiając termometr pielęgniarka.- Ale ta pana dziewczyna to lekko spanikowała.
- Anahi? No tak myślała, że mnie otruła.
- A nie... Tym się w ogóle nie przejęła.- Powiedziała i włożyła termometr do buzi Ponchowi. - Zaczęło ją telepać dopiero w tedy kiedy wyznał jej pan miłość.- Poncho wypluł termometr.
- Ja? Ja tak powiedziałem? Ja?
- Też nie mogłam uwierzyć- Powiedziała i włożyła mu z powrotem termometr do buzi.
- 0 nie jak mogłem przecież to moja przyjaciółka praktycznie rodzina!- Poncho wyjął termometr.- I co teraz? Jezu co sie ze mną dzieje ? Co ja mam zrobić!?
- Włożyć to sobie do ust i nie wypluwać. Tak żebym mogła spokojnie zmierzyć temperaturę i pójść do domu.- Z powrotem włożyła termometr.
- Super. Ale się popisałem- Znów wypluł.- Pewnie wszystko zepsułem przestraszyła się i teraz nie będzie mnie chciała znać. Mało mam już tych kłopotów?
- Koleszko. Ostrzegam. Jeśli jeszcze raz to wyplujesz zastosuję radykalnie inne podejście.- Powiedziała i odkryła Poncha z kołdry.- Rozumiemy się czy zademonstrować?- Poncho pokiwał głową i otworzył buzię.- Słuszna decyzja.- Pielęgniarka z powrotem włożyła termometr do buzi Poncha. Do sali weszła Anahi z doniczką z kwiatami.
- Cześć!- Powiedziała. Poncho na to jakieś "mhhyyymih" a potem zaczął coś jęczeć do pielęgniarki. Any podeszła z kwiatkami.
- No dobra trudno. - Pielęgniarka wyjęła termometr.- Położyła swoją dłoń na jego czole- 36 i 7- Powiedziała z uśmiechem i schowała termometr.
- Jak się czujesz?- Anahi
- Jak by mi rozcięli brzuch i wycięli wnętrzości .
- No bo to mniej więcej tak przebiega- Pielęgniarka.
- To dla ciebie - Any pokazała mu kwiaty.
- Dzięki lubię kwiatki. - Any wyciągnęła kwiaty do Poncha. Poncho wyjął karteczkę, a Any odstawiła doniczkę na stolik.
- "Szybkiego powrotu do zdrowia"- Przeczytał Poncho.- Słuchaj. jeśli chodzi o wczoraj...
- Tak?
- No wiesz było świetnie kolacja i w ogóle wszystko aż do momentu jak mnie wieźli na operację.
- Zabawne, że o tym wspominasz, bo...
- Tak?
- Bo pewnie wiesz, że byłeś pod wpływem 'głupiego Jasia'?
- No dokładnie. Mózg się lasuje po prostu "zzzzzzzzzp"
- Pewnie nie pamiętasz co mówiłeś.
- Szczerze mówiąc to jedną rzecz akurat pamiętam.
- Co? Co powiedziałeś?
- Powiedziałem... Mhmm... Powiedziałem...- pomyślał- Powiedziałem .... "Ała?"
- Właśnie. Dokładnie tak to zapamiętałam! To co? Pewnie jesteś zmęczony? Wpadnę do Ciebie wieczorem.- Gdy była już pod drzwiami zamachała do niego, a on odmachał. Wyszła. Po chwili wróciła, ale Poncho "spał". Więc wyszła. Poncho otworzył oczy. I dalej poszedł spać...
__________________________________________
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



